Wszystko zaczęło się w Gdańsku. Wizja dotarcia na Półwysep Kolski aby zmierzyć się ze srebrzystymi łososiami właśnie się urzeczywistnia. Zamierzamy dotrzeć tam bez zbędnych przystanków czy noclegów autem, zmieniając się jedynie za kółkiem. Jak? Przez Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię tak aby gdzieś za kołem polarnym przekroczyć granicę z Mateczką Rosiją.

Przed nami pierwszy etap podróży – 2500 km do Umby.

Dalej wysłużony Antek zabiera nas do Czapomy.

Pod nami niezmierzone połacie tajgi…

dziesiątki jezior…

i rzek.
Półwysep jest jednym z najlepiej uwodnionych miejsc nie tylko Wszechrusi ale i całej planety. Znajduje się tam około 110 tysięcy jezior (powyżej 10 ha), rzek chyba nikt nigdy nie policzył. Należą one do dwóch basenów: Morza Barentsa (północ) i Morza Białego (południe). Wiele z nich ma długość przekraczającą 200 km: Ponoj (425 km), Warzuga (262 km), Tuloma (236 km), Strelna (213 km), Jokanga (206 km). Sporo rzek wypływa z wielkich jezior i mimo niewielkiej długości niesie bardzo dużo wody.
Rzeki pozostają skute lodem przez 150-210 dni w roku. Zazwyczaj lód znika w maju, a to oznacza początek sezonu łososiowego.

Półwysep Kolski położony jest w północno-zachodniej części europejskiej Rosji. Jego powierzchnia wynosi 140 tyś. km2 , a jej większość znajduje się za kołem polarnym, co sprawia, że możemy wędkować niemal 24 godziny na dobę bez obaw, że nastanie ciemność.
Wrezszcie lądujemy w szczerym polu.

Na miejscu czeka już wysłużony wiezdiechod.

Docieramy do osady położonej w ujściu rzeki.

Wynajmujemy domek zwany bardaszką.

Z zewnątrz wygląda całkiem nieźle ale wnętrze jest już o wiele mniej okazałe

Mimo zmęczenia po rozłożeniu bagażu niezwłocznie ruszamy na wędkarski rekonesans

Czapoma jest niewielką rzeką o nieco humusowym odcieniu.
Znajduje się 15 km na wschód od miejscowości Strelna. 3-4 godziny drogi (około 15 km) w górę rzeki znajduje się najwyższy na Kolskim trzystopniowy wodospad wysokości 27 m. W rzece nie występuje lipień- ale kto by o nim teraz myślał…

Pod skałą dostrzegam spławiajace się łososie. Niestety zupełnie nie reagują na serwowane blaszki.
Wołam Rafała z muchówką

i chwilę później podziwiamy pierwszego łososia

Inni też nie próżnują

Łososie nie są duże, średnio 2,5-3 kg

Ale zdarzają się i większe

Wiosenny ciąg tarłowy łososia przypada na koniec maja gdy temperatura wody w rzece wyrówna się z temperaturą wody w morzu. To wiosenne stado tarłowe nazywane „zakrójką” składa się głównie z dużych samic i niewielkiej ilości równie sporych samców.
Główny ciąg tarłowy (jesienny) przypada na koniec sierpnia i trwa z przerwami do pojawienia się pierwszego lodu. Spora część tych ryb zimuje w rzece w głębokich rynnach i plosach, aby na dalszą wędrówkę w górę ruszyć dopiero po zejściu lodu (w maju). Takie stado nazywane jest „zaliodką”.

Muszkarze z powodzeniem używali much typu hair wings na podwójnych hakach

ale skuteczna okazała się również imitacja krewetki (made by Artur).

Kolejny dzień w towarzystwie Leona spędzam nad maleńką ,zakrzaczoną Czapomką.
To mała rzeczka wpadająca bezpośrednio do Morza Białego, dwa kilometry na wschód od miejscowości Czapoma, łosoś do niej nie zagląda, miejscowi również, charakterem przypomina nasze pomorskie pstrągowe ciurki- ot taką Prusinę na bagnie.

Woda ma nieco torfowy odcień co sprawia, że tutejsze pstrągi mają cudowne ubarwienie, są niemal czarne ze złotymi brzuszkami i wielkimi czerwonymi kropkami

Z jednego miejsca udaje się mi wyjąć jedenaście miarowych kropkowańców. Pstrągowy raj.

Dla Leona wychowanego na amazońskich tucunare łowienie pstrągów to zupełnie nowe doświadczenie.

Dane jest nam także wędkowanie na legendarnej Strelnej-największej z rzek wschodniej części południa (213 km). W górnym biegu rzeka jest płytka, rozlana szeroko z ogromną ilością kamieni wystających ponad powierzchnię, sączy się leniwie, nie zachęcając do wędrówek z wędką. Dopiero o dolnym odcinku możemy śmiało powiedzieć, że jest miejscem o jakim marzą tygrysy. Rzeka płynie w kanionie o ścianach wysokich na 100 metrów, porośniętym tajgą. Osobliwością rzeki jest wodospad a raczej kaskada w odległości jednego kilometra od ujścia. Niegdyś wodospad uniemożliwiał dalszą wędrówkę tarłową ryb i został skutecznie wysadzony, to chyba jedyny pozytywny przykład wykorzystania dynamitu w służbie rzeki, to również chyba jedyny przykład modernizacji boskiego dzieła dokonany ludzkimi rękoma, której rezultat bezwątpienia przewyższa oryginał.

Czy nie jest piękna? Zachodząca jesienią ryba praktycznie nie wędruje powyżej wodospadu po małej jesiennej wodzie i zimuje w przyujściowych jamach, dlatego koncentracja ryb jesienią jest bardzo wysoka. W czerwcu ryby ruszają w górę rzeki, dodatkowo wchodzą świeże z morza. Przy niskim stanie wody większość ryb trzyma się w okolicach bazy, przy podniesionym ruszają w górę z łatwością pokonując wodospady i zakotwiczają się w ogromnych jamach położonych na 7 i 12 km rzeki licząc od ujścia. Łososiowe stado szacuje się na 6500 osobników, zważywszy, że większość ryb przez większość czasu przebywa w krуtkim, przyujściowym odcinku nikt z łowiących nie powinien zejść z rzeki o kiju, a jeśli nawet to zapierające dech w piersiach widoki z pewnością zrekompensują niepowodzenia.

W pięć godzin łowię kilkanaście trotek i pstrągów powyżej 50 cm.

Zlokalizowanie ich stanowisk nie było trudne. Stały pod skałami

Artur łowi gorbuszkę, której masowy ciąg zacznie się za około dwa tygodnie

Najwięcej wędkarskiej radości dostarczył mi Jugina.
Pamiętam jak z zazdrością czytałem relację z wyprawy na Kolski zamieszczoną w październikowym numerze WW z 2002 roku. W pamięci utkwił mi szczególnie fragment, w którym autor opisywał jak sam poowiedział przeżycie najpiękniejszej chwili na Kolskim. Rzecz miała miejsce właśnie na tej rzeczce, do błystki wpływającej za ogromny kamień podnosi się wielki łosoś by w chwilę później już szamocząc się wykonać spektakularną świecę i uwolnić z przynęty.
Od tej chwili wizja maleńkiej blaszki ginącej w przepastnej paszczy księcia ryb prześladowała mnie.

Do rzeki prowadziło 6 km bagnisk i mokradeł

Ujście Juginy- wędrowaliśmy w dół , i wracaliśmy plażą do obozu

Tutaj łowię swojego największego łososia. Marzenie o dużej rybie z małej rzeki spełniło się.

Wszystkim nam dane było łowienie tych wspaniałych ryb.

Między holami łososi cudownym urozmaiceniem były hole urokliwych pstrągów.

Nad rzekami półwyspu spędziliśmy wiele fascynujących dni, w rezultacie złowiliśmy kilkadziesiąt dzikich łososi, pstrągów i troci ilości niepoliczalne a co niektórym dane było spotkanie z gorbuszką, której główny ciąg tarłowy miał nastąpić dopiero za kilka tygodni.
Jako, że nasz samolocik nie odleciał – w drogę powrotną zabrał nas wysłużony Gaz-66 co przeżyliśmy…

MUCHY UŻYWANE PRZEZ NAS PODCZAS TEGO WYJAZDU MOŻNA OBEJRZEĆ NA:
http://www.galeriamuchowa.pl/?level=album&id=61

autor tekstu: Mariusz Aleksandrowicz
autorzy zdjęć: Piotr Piłat, Artur Kreft, Mariusz Aleksandrowicz, Leon Bojarczuk