Na początku tego roku patagoński wiatr przywiał mnie aż na Ziemię Ognistą. Celem były słynne, wspaniałe plataedos – srebrniaki troci wędrownej z dorzecza Rio Grande. Tym razem w Argentynie – bliżej oceanu, by sprawdzić czy jego potęga jeszcze udziela się srebrniakom podczas walki.

Lądowanie w Rio Grande. To rzeka, do której wchodzi tysiące troci. Już widzę oczami wyobraźni stalogłowe trocie, nazywane przez miejscowych Plataedos.

Już za kilka godzin

Nasz samolot. Lądowanie było dość twarde, ale pewne. Jak to na końcu świata bywa, wieją silne wiatry, ale tym razem było bardzo spokojnie.

Spotkanie przyszłych przyjaciół z różnych części świata: z Polski, Belgii, Francji, Mauritiusa

Do kogo się uśmiechała? Serdeczność i uprzejmość ludzi- no właśnie, to Ameryka południowa

Ciekawy system dopompowywania opony w przypadku przebicia, poprawia bezpieczeństwo podróżnych.

Wiele lat temu był konflikt na Malwinach, kto to jeszcze pamięta? Podobno jest tam kilka rzek, w których żyją Plataedos

Spotkanie z Luisem, naszym przewodnikiem bardzo spodobały mu się nasze dunajeckie mokre muchy

Luis nie mówi prawie po angielsku zresztą sam nie jestem mocny w tym języku. Jednak jak to bywa wszyscy rozumieliśmy się wyśmienicie

Ciekawe czy sprawdzą się muchy łososiowe?

Zajechaliśmy jeszcze do najlepszego sklepu w Rio Grande. Trzeba było dokupić trochę sprzętu. Okazało się, iż potrzeba przyponów super tonących. Każdy z nas kupił po 7 metrów przyponu, coś jak T300. Przy okazji zakupiłem również running line. To właśnie doradził Luis. Dzięki bardzo Luis, za tą radę i poznanie specyficznej techniki rzutu i łowienia. Wykorzystam to z pewnością na naszych trociach

Naprawdę fajny sklep – było w nim wszystko.

Zamyślony Krzysiu. „Czy na pewno już wszystko mam?”

Dwóch przyjaciół przed sklepem. Mała reklama, bo to naprawdę fajny sklepik był.

Od razu widać gdzie i po co przyjechaliśmy

Będziemy łowili właśnie tutaj. Nasza rzeka jest trzecim większym dopływem, dlatego też wchodzi tak dużo dużych ryb. Oczywiście ryby wchodzą dalej, docierają poprzez Rio Grande aż do Chile

Tak wygląda droga na końcu świata. Słońce świeci tu bardzo dziwnie. Uwaga z przewodnika, zresztą bardzo słuszna: „uwaga na słońce, jest bardzo agresywne”. Zjawisko potęguje dziura ozonowa, dlatego jest to dość ważne

A za chwilę kolory się zmieniają. Ta różnorodność i szybka zmiana naświetlenia powoduje, iż zachody słońca są bardzo ogniste. Niektórzy uważają, iż stąd wzięła się nazwa tej ziemi. Rzeczywistość jest jednak inna. Według historyków, Ziemia Ognista wraz z innymi wyspami została odkryta w 1520 roku przez wyprawę Ferdynanda Magellana. Pierwotnie „Ziemia dymu”, której nazwa pochodziła od dymiących ognisk indian jakie zastał Magellan została przez króla Hiszpanii przechrzczona właśnie na Ziemię Ognistą. Tak miało być atrakcyjniej.

Dotarliśmy nad rzekę. Trochę mnie zaskoczyła – myślałem, że będzie większa. Zrozumiałem jednak, że to prawie koniec argentyńskiego lata i stan wody jest normalny. Ryby będą dużo łatwiejsze do namierzenia

Rozkładamy wędki

Szybki kurs jak łowić

Rzut, pojawiające się mas Line, mas Line. Wędka wysoko, kontroluj spływanie much, lekko „rajcując” i podciągając linkę

Tu mamy Dominika, jego nazwisko to Fisher!!! Nie bez Kozery. To jego 250 wyprawa w życiu! … Niesamowity człowiek. Jest dentystą, ale zamiast lokować w nieruchomości, raz w miesiącu podróżuje gdzieś w różny zakątek świata. Podejrzewam, że gdy będziecie to czytali zapewne będzie szukał w ujściu Kołymy pewnego gatunku kaczora, który na co dzień żyje daleko od brzegu a przylatuje w deltę Kołymy jedynie na 2 tygodnie, na okres godów. Połowa z jego wypraw to myślistwo, ale od pewnego czasu jeździ bardziej wędkarsko

Dominik

Do rzeki dojazdu nie ma. Gospodarstwa, posiadłości mają niekiedy kilkanaście tys. ha. Akurat nasza rzeka Rio Menendez przepływa przez posiadłość, która ma ponad 35000 ha. Aby dostać się do wody, trzeba kluczyć i przejeżdżać przez wiele ogrodzeń – każde zamknięte solidnym łańcuchem. Za przejazd i przebywanie na terenie prywatnej posiadłości trzeba niestety płacić. Rzeki są ogólnodostępne, znaczy otwarte dla wszystkich wędkarzy z licencją ale nie można niestety się do nich dostać. Pozostaje znaleźć miejscowego przewodnika, który w tym pomoże

Dobry przewodnik zawsze z tyłu. Jest to ważne szczególnie w pierwszym okresie zanim wyczuje się rzekę. Niestety czas szybko płynie a nie przyjechaliśmy na miesiąc, dlatego ważne jest znaleźć dobrego przewodnika

„Spróbuj tak”

Nie minęło 10 minut

A na polach oprócz bydła pasą się dzikie GUANAKO (Lama guanicoe) – zwierzęta wyglądem przypominające Lamę albo jak określał Mieczysław Lepecki w świetnej „Drodze korsarzy i zdobywców” – wielbłądki patagońskie. Są pod ścisłą ochroną, ale jak mówią Argentyńczycy ich mięso jest bardzo smaczne…

Po 10 minutach sytuacja niewiele się zmienia

A Guanako ciągle patrzą

Wreszcie

Mogę wracać, właściwie mam już to, po co przyjechałem

Zwolniłem miejsce Krzysiowi. Tak robią prawdziwi przyjaciele… Krzysiu – nie zapomnij mi tego!;)

Holuje

Dzięki Luis. Podbierak to jednak dobra rzecz. Ryba męczy się dużo mniej, wraca do wody w lepszej formie. Bez podbieraka trzeba by było jeszcze 10 minut holu. Nie wystarczy łowić wg reguły „no kill”. Trzeba myśleć „No kill”, czyli jak najszybciej wyholować rybę, szybko sfotografować i umiejetnie wypuścić. Delikatny sprzęt nie ma sensu przy tym sposobie łowienia

20 minut później, 200 metrów poniżej

Całkiem inna forma – bardziej srebrna, do tego samica – około 8 kg srebra!

Srebrna piękność z krystalicznej toni

Jedna z najlepszych nimf

Dominique. Znowu na mała nimfę

Taniec raz w lewo…

…raz w prawo

Kulminacyjna faza holu

To co uderza w Argentynie to nieokiełznana przestrzeń

Rzeki mają dużą zmienność poziomu, wystarczy że popada kilka godzin a woda może się podnieść nawet kilkadziesiąt centymetrów.

Dobry przewodnik, to skarb. To zdjęcie oddaje całą kwintesencję jego pracy. A przy okazji super przyjaciel!

Mamy ją!

🙂

Już blisko

Jest

W całej okazałości

Piękna samica, będąca niedługo w rzece. Dopiero zaczyna ciemnieć

Jeszcze jedno przed uwolnieniem

Tym razem to coś naprawdę grubego! Nie mogę tego ruszyć! Ryba muruje, praktycznie stoi w nurcie. Rzeka w tym miejscu ma jakieś 6 metrów głębokości. Mam końcówkę tonącą T300 o długości 7 metrów , pod wodę schowała się prawie cała

To piękny samiec – 93 cm! Bardzo gruby

Ciągle na pomarańczową nimfkę. Branie było bardzo delikatne a mucha ledwo wpięta. Kluczem do sukcesu jest mocne zacięcie i często poprawienie w trakcie holu.

93 cm!

Jeszcze jedno! Ach ta kufa!

Naprawdę pięknie wykonana, potwornie mocna wędka z pracowni X-rods ze Szczecina. Dzięki Danielu. Wraz z gdańskim Rodmasem to dla nas czołówka na polskim rynku rodbuilder’ów!

Chwila odpoczynku. „Jak tu poprowadzić przynętę Luis?”

Próbuje Krzysztof, pokazuje jak jego zdaniem należy prowadzić i… oczywiście ma branie!

Tym razem to Dominique

Piękna ryba

Portret samicy

Wypuszczamy wszystkie ryby

Zaduma Luisa , chwila wytchnienia

Dobry kołowrotek z dobrym hamulcem to podstawa

Wirtuozeria

Portrecik

Znowu branie. Na głowę szybko zakładam kamerkę

Cały hol filmujemy

Końcówka

Jest

Jest się czym pochwalić

Mozaika

Widzę że moja ryba ma uszkodzone jedno oko .

Płyń i rośnij

Obiadek w stepie

Nasze auto , z systemem przewożenia wędek

Proste ale i smaczne jedzenie. „Malbec” smakuje wybornie

Luis próbuje rzutu wędką dwuręczną, od 20 lat przez kilka miesięcy jest codziennie na Rio Menendez

Portret twardziela – Fabrice Monnel – redaktor naczelny gazety „Peche–Mouche”.

Nasi tu byli

Łowimy dalej

Znowu Dominique

Walczący z wędkami

Pompujemy

Dłuuugi odjazd!

Tym razem David. Ciekawe, ale niżej nic nie połowił

Pascal łowił na stremera wędką dwuręczną

Rio Menendez jest rzeką, która w wielu miejscach ma wysokie skarpy . Aby szybko wyłowić rybę, niezbędny jest podbierak. Pamiętajcie, że gdy łowicie wg zasady „no kill”, musicie myśleć o rybie. Jak najszybciej ją wyholować, kilka zdjęć i do wody. Wtedy odpłynie w zdrowiu i szczęściu. W końcu zmierza na pewne sex party!;)

Muruje! W tym jednym miejscu złowiliśmy około 20 ryb……

Jeszcze chwila

I już w rękach szczęśliwego Davida

Pani Troć – w całej okazałości

Wszystkie ryby wracały do wody. Od kilku lat na Menendez obowiązuje całkowity zakaz zabijania ryb. W wyznaczonych odcinkach Rio Grande, w pewnych okresach jest to dopuszczalne, jednak na szczęście dość ściśle kontrolowane

Kolejna złowiona w tym samym miejscu…

…wraca do wody

Wszystko na niepozorną nimfkę z gumowymi nóżkami. Teraz narobię ich dość sporo, ponieważ kupno jednej sztuczki na miejscu to wydatek ponad 3 euro!

Wzory, które lubimy

Bywało również i tak że dwóch holowało na raz. Dominique musiał na mnie chwilę poczekać. Srebrny duet!

🙂

Siła argentyńskich troci jest niesamowita! Ponadto jako dość duży człowiek jestem zadowolony, że ryba nie wygląda przymnie jak okruszek… Z lipieniami się już nie fotografuję;)

Chwila relaksu

Niestety zaczyna się ściemniać

Na wieczornego

Niezaduża ale waleczna.

Fabrice też postanowił coś złowić. Bardzo sympatyczny facet. A jego gazetę polecam z całego serca

W pełnej krasie

Następna

Portrecik

To był piękny dzień! I jak zwykle trochę wiało. Patagoński standard

Luis – naprawdę świetny przewodnik. Zna ta rzekę od ponad 20 lat

Niektórzy nie wytrzymywali fizycznie holi Plataedos.

„Mówiłem ci, że najlepiej biorą na tą z pomarańczową główką”

Pod koniec dnia nad dobrą miejscówką , niektórzy uprawiali łowienie stacjonarne

Właśnie pod tym kątem

Znowu

Tym razem to Martial

Zmierzch. Wicher spać nie idzie.

Rzeka jest bardzo czytelna. Ryby stoją pod głębokim brzegiem. Woda pod oberwanymi skarpami osiąga czasami głębokość do 5 metrów!

Rzut

I wynik

Piękny samczyk

Znowu holujemy

To naprawdę mocny test dla wędek. Niestety Francuzom dwie i to znanych firm nie wytrzymały. Nie ma to jak polscy zbrojmistrze!

Niektórzy mieli już dość łowienia i wzięli się za pracę (przyp.Słowik – nie bardzo rozumiem Pawle co mam przez to rozumieć! A dziwnie to wygląda!:P )
Jeszcze jedna

Po takim dniu pełnym wrażeń, o zmierzchu brakuje sił. Przydaje się stołeczek

Nowy dzień, nowe możliwości

Dzielimy się na dwie ekipy

Bardzo urzekł mnie ten widok – Guanako we mgle. To nie kamczackie niedźwiedzie ani goryle z Ruwenzori a robią wrażenie.

Osiadła forma troci. Widać dużą różnicę. w Rio Menendez nie żyją inne gatunki zatem nie mógł być to potokowiec. Po prostu zdarza się, że ryba po tarle nie zejdzie z powrotem do morza.

Siedzi!

Holujemy

I mamy portrecik:)

Wszędzie widzimy sporo ptaków. Ziemia ognista to ostatni przystanek przed biegunem.

Zmienność nieba i barw jest niesamowita. Nigdzie czegoś takiego nie widziałem

Powiew koła polarnego. Pióro gęsi.

Zorrinio – gatunek lisa

Guanako otaczają nas na każdym kroku ale wbrew pozorom są bardzo nieufne i płochliwe

Ziemia kontrastów.

Na wzmocnienie Herba mate – mieszanka ziół, coś jak nasza zielona herbata

Znowu Krzysiu! Czy On nie przesadza?!

Spróbuję i ja

Niebo w tęczy

Nie wiem dlaczego ale miejsce mnie zaintrygowało

Wynik: nie była duża ale bardzo waleczna

Ile będzie ważyć?

Jedna z większych ryb wyprawy – ponad 9 kg!

Rzeka z dalszej perspektywy

Największa ryba wyprawy

Gauchos – pasterze bydła

Bezpieczne przewożenie wędek

„Gdzie tu pojechać?”

Tym razem Pascal

„Mam Cię”

Jedna z ostatnich kolacji w Rio Grande

Jedno z najłowniejszych miejsc. W sumie złowiliśmy tam ponad 20 ryb!

Ktoś tu pozostał

Gęsi

Latający zestaw obiadowy;)

Człowiek tęczy

A to już nasze Guanako

Gaucho pędzący bydło

Nasze auto

Luis

Ostatni dzień i zmierzch słońca

Tego dnia aura była sprzyjająca. I to słońce! …

Patagoński zachód. Za parę godzin na niebie rozbłyśnie krzyż południa.

Ziemia Ognista jest niesamowitą mieszanką barw i kontrastów

Przewodnik wraca ostatni

Część ekipy w komplecie

Magiczne pudełko

Na Ziemi Ognistej można spotkać nawet bobra.

A na tą najlepiej brały

Nasza barmanka z hotelu

Niestety – wszystko się kiedyś musi skończyć. Odwrót. Na zdjęciu na powrót w Buenos Aires

Pożegnalna kolacja

„Czy ja to zjem?”

Ludzie są bardzo serdeczni. Poznane koleżanki z Peru (przyp.Słowik: Agnieszko – ja bym się temu przyjrzał;) )

W wyprawie wzięli udział: Dominique

Pascal

Krzysiu

David

Fabrice

Martial

Przewodnik : Ramiro

Przewodnik :Luis

I ja – wasz reporter Paweł

Ekipa w komplecie

Kilak zdjęć z miejsca, którego nie można pominąć. Dzielnica Bocca w Buenos Aires

Dzielnica biedoty. W dawnych czasach malowano domy kolorem farby, który pozostał po renowacji statków. Tak też zostało do dziś.

Dzisiaj można się tam nauczyć Tanga, ale to droga impreza

Domy w całej okazałości

„Hm… Może jednak zatańczę?” (przyp.Słowik: Agnieszko!)

Dzieło lokalnego artysty, polskiego pochodzenia – dorado a’la Da Vinci -sygnowano Waldemar Zubrizk

I z samym artystą

Zapraszam do mnie

Słońce zmiksowane z argentyńskim winem, przegryzione kawałkiem wołowego steku potrafi osłabić! Wiem coś o tym;)

Pascal zatańczył

Chłopcy spotkali Maradonę

Żegnaj Rio Grande

Ziemia Ognista wbrew pustkowiom, które widać tak często na zdjęciach, również naszych jest miejscem niezwykle gościnnym. Rio Grande wraz z dopływami, która na zdjęciach wygląda tak równo i nieciekawie w rzeczywistości jest bardzo czytelną, interesującą rzeką. Klimat miejsca jest na tyle niepowtarzalny, że poza Mongolią i Kamczatką będziemy tam wracać tak często jak Bóg pozwoli. Również w przyszłym roku!

tekst: Paweł Korczyk